Kamila Jaskrowska, wokalistka i podróżniczka z ogromną pasją do fotografii
▸▸ Śpiewam, to w zasadzie głównie robię w życiu. Muzyka towarzyszy mi od dzieciństwa. Później doszły inne pasje, podróże i fotografia, które dzielę z moim partnerem. To zabawne, bo jesteśmy parą muzyków, którzy po prostu lubią robić zdjęcia.
Zawsze staram się mieć przed sobą zarys przyszłości, ale nie zawsze podążam wyznaczonym planem, bo w życiu nigdy nie wiesz co przyniesie kolejny dzień. Z jednej strony jestem osobą, która nie lubi chaosu, gubię się w nim i czuję jak mnie przygniata. Z drugiej strony lubię żyć spontanicznie. Tak, więc staram się nie oczekiwać, brać i cieszyć każdym dniem.
Najlepsza decyzja w moim życiu? O nie, ja w to nie wierzę. Mało tego, wierzę, że te z pozoru złe wybory, też ostatecznie idą w stronę dobrego. Oczywiście są takie historie, które zapadają w pamięć. Na przykład dwa lata temu, w pewną zalaną deszczem środę, po całym dniu pracy i ciężkim powrocie do domu miałam ochotę leżeć i już się nie ruszyć, jednak zaczęłam przeglądać social media i mój wzrok przykuła informacja, że mój kolega trębacz, ma dziś koncert z zespołem, który poznałam dzięki IG. Biłam się z myślami czy iść czy nie, bo zmęczenie dawało o sobie znać. Ostatecznie, podjęłam decyzję, że idę. Poszłam, i tak poznałam Daniela, mojego obecnego partnera. Bardzo się cieszę, że tamtego dnia podjęłam taką decyzję, bo dzięki niej jestem w tym miejscu i to z Nim, ale takich historii jest wiele w życiu, czasem może po prostu ich nie widzimy.
Nie wiem czy to było świadome, ale mimo bycia bardzo nieśmiałym dzieckiem, ja lubiłam muzykę i taniec. Zawsze coś podśpiewywałam i podrygiwałam. Od małego razem z siostrą chodziłyśmy na zajęcia taneczne, wybrałam się także do szkoły muzycznej. Ale miłość do muzyki odezwała się u mnie trochę później. Natomiast pamiętam, że jako taki maluch dostawałam od taty zawsze jakieś auta-resoraki i oglądałam z nim filmy z Bruc'em Lee i Stevenem Seagal’em i marzyłam, żeby być taką małą córką Seagal’a, która by wyskakiwała mu z kieszeni i walczyła razem z nim przeciwko czarnym charaketerom. Jak widać od zawsze byłam typem marzycielki.
Moja praca jest dla mnie sposobem na spędzenie życia. Uwielbiam ją, czasem może nawet za bardzo. Oczywiście, takie wolne zawody mają swoją „ciemną stronę” i trzeba być naprawdę upartym i cierpliwym i znać swoją wartość, żeby się utrzymać. Ale ja po prostu czuję taki dreszcz za każdym razem, kiedy jestem na scenie, i kiedy poczułam to pierwszy raz, wiedziałam, że to chce robić już zawsze. Tak samo jest przy kreowaniu fotografii, to jest planowanie, budowanie historii do każdego zdjęcia, i ta olbrzymia radość, kiedy powstanie coś pięknego, kiedy uda się uchwycić ten wyjątkowy moment.
Kobiety są dla mnie największą inspiracją. Nie da się wymienić jednej, ale na pewno jedną z najważniejszych jest dla mnie moja mama, która jest moim najlepszym przyjacielem. Z kolei moją muzyczną, największą inspiracją jest zdecydowanie Dee Dee Bridgewater.
▸▸▸▸